Młodość rządzi się swoimi prawami. Jak masz robić głupoty w życiu to najlepiej teraz – mawiała mojej świętej pamięci babcia. Nie bez przyczyny rozpoczęłam moją historię od tych słów. Lato 2018 roku było najbardziej beztroskim w moim życiu. Po zdaniu matury przyszedł czas na imprezy, podróże, spanie do południa. Łezka się w oku kręci, jednak nie ze wszystkim było tak kolorowo. Tego lata razem z moimi przyjaciółkami Sonią i Edytą wybrałyśmy m.in. do Rzymu oraz Hajduszoboszlo. W stolicy Włoch było fantastycznie. Niestety tego samego nie mogę napisać o przygodzie na Węgrzech.
Wypad na Węgry
Już na samym początku chciałabym podkreślić, że kompletnie nie chodzi mi o skrytykowanie tego niezwykle popularnego wśród Polaków kurortu. Co więcej, jest tam naprawdę super, jeśli chce się spędzić wakacyjny odpoczynek wylegując się na słońcu wśród licznych basenów i zjeżdżalni.
W końcu gdyby tak nie było, to byśmy tam po prostu nie pojechały. A wraz z Piotrkiem (chłopakiem Edyty) w poniedziałkowy poranek ruszyliśmy ku przygodzie. To nie miał być długi wyjazd, ponieważ z wielu opowieści wiedzieliśmy, że na przyjazd do Hajduszoboszlo decydują się ludzie w rodzinnym gronie. A my chciałyśmy też szaleć, dlatego resztę tygodnia planowałyśmy spędzić w Budapeszcie, który uchodzi za jedno z najbardziej imprezowych miast w Europie.
Trochę to będzie niesprawiedliwe, ale dla mnie i Soni – obecność Piotrka – była związana tylko z tym, że miałyśmy kierowcę i nie trzeba było kombinować. W innym wypadku raczej byśmy się nie zgodziły, ponieważ to miał być babski wyjazd. Myślę, że każda z was doskonale zdaje sobie sprawę, co oznacza chłopak jednej z dziewczyn na takim wyjeździe. W skrócie: kłótnie, zazdrość, humorki.
Niemniej Piotrek był trochę zaprzeczeniem tej teorii. Jasne – zachowywał się opiekuńczo wobec Edyty, jednak raczej trzymał się z boku i dawał jej wiele autonomii. Dla mnie i Soni jego obecność była praktycznie niezauważalna. To wszystko zmieniło się w ostatnią noc w Hajduszoboszlo, gdy poszliśmy wieczorem na miasto. Okazał się moim bohaterem…
Hiszpańscy towarzysze
Tego wieczora Sonia umówiła się z pewnym Hiszpanem. Rozmawiali część dnia przez aplikacje Tinder. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że w planie ich spotkania było również zeswatanie mnie z jego kolegą. Byłam raczej przeciwniczką poznawania ludzi przez internet, dlatego Sonia nawet mnie nie zapytała, czy byłabym zainteresowana takim spotkaniem. Plan był taki, żebym udawała obcą osobę, ale była w pobliżu. W końcu niewiadome kim był ten chłopak…
Gdy dotarłyśmy do sklepu z lodami podeszło do nas dwóch chłopaków. Czułam, że zostałam oszukana, bo Sonia z tym Hiszpanem miała spotkać się w barze po drugiej stronie. A ci dwaj ewidentnie wiedzieli kim jesteśmy. Co by nie napisać – to przedstawili się nam bardzo kulturalnie, a dodatkowo byli całkiem przystojni. Powiedziałam Soni po polsku, że mogę z nimi zostać, ale raczej tylko dla towarzystwa.
W tym czasie Edyta i Piotrek poszli na karaoke. Mieliśmy być pod telefonem i spotkać się koło 1 w nocy, by wrócić razem do noclegowni. My z kolei – poszłyśmy z nowopoznanymi chłopakami – do wspomnianego baru. Zaczęło się od szotów: jeden, drugi, piąty. W pewnej chwili powiedziałam do Soni, żebyśmy się ogarnęły, bo zaraz zostaną z nas zwłoki.
– Okej, więc chodźmy na parkiet. – rzuciła w języku angielskim przyjaciółka dając ewidentny znak chłopakom.
Hiszpan z którym się umówiła błyskawicznie chwycił ją za rękę. Ja natomiast zostałam z Miguelem, bo tak się przedstawił. Powiedział mi, że nie lubi tańczyć, ale chętnie mógłby pójść ze mną na spacer. Wydawał mi się niegroźny, a dodatkowo… no cholera jasna: byłam młoda, na wakacjach, żądna przygody! Zgodziłam się bez uprzedzenia Soni, która już wywijała swoje „tańce-pijańce” na parkiecie.
Mroczne chwile…
W Hajduszoboszlo centrum nie jest długie. Już po kilku minutach spacerowania byliśmy praktycznie sami. Szliśmy przed siebie chyba z dwadzieścia minut, a rozmowa naprawdę się kleiła. We dwoje rozmawialiśmy dobrze po angielsku, dlatego z komunikacją nie było problemu. Gdy doszliśmy praktycznie do końca ulicy, gdzie się świeciły reflektory oznajmiłam byśmy wracali.
Miguel powiedział, że w porządku, tylko chciałby mi tu coś jeszcze pokazać. Twierdził, że jeśli skręcimy lekko w lasek to zaraz zobaczymy niewielki, ale bardzo klimatyczny wodospadzik. Jak się zapewne możecie domyślać – nie było tam niczego takiego – a on zaczął się do mnie dobierać. Zrozumiałabym nawet, gdyby próbował mnie pocałować, ale on mnie przewrócił, położył się na mnie i próbował zdjąć mi spodnie. Byłam przerażona…
Udało mi się oswobodzić prawą rękę i sięgnąć do torebki po gaz łzawiący. Psiknęłam go po oczach i zaczęłam uciekać. On w tym czasie leżał i trzymał się za twarz. Wiedziałam, że mam chwilę czasu, ale do centrum było daleko. W czasie ucieczki wciąż próbowałam dodzwonić się do Soni, jednak nie odbierała, dlatego napisałem jej SMS-a, a następnie udostępniłam moją lokalizacje. W oddali słyszałam krzyk Miguela, który z każdą sekundą zdawał się być bliżej. Po dwóch minutach ucieczki czułam, że nie jestem w stanie mu uciec, dlatego skręciłam w lasek i ukryłam się za drzewami.
W tym czasie wciąż próbowałam dodzwonić się do Soni. W końcu odebrała…
– Ewa, odczytałam SMS-a, gdzie wy jesteście? Szukamy was z Piotrkiem i Edytą – krzyczała do słuchawki. Lokalizacja pokazuje, że jesteśmy blisko… – dodając.
– On tu już jest, boje się – szepnęłam, po czym się rozłączyłam.
Na moje nieszczęście, Miguel musiał zobaczyć światło z mojego telefonu w odbiciu drzew. Ruszył w moją stronę. W tej chwili moją jedyną myślą było biec tam gdzie jest jasno. Tym razem nie miałam żadnych szans i już po chwili mnie złapał. Ponownie mnie przewrócił, jednak tym razem nie mogłam już nic zrobić, choć próbowałam go ugryźć. Wtedy uderzył mnie w twarz, a ja straciłam przytomność…
Ulga
Ocknęłam się dopiero po paru minutach. To było chyba parę najszczęśliwszych sekund w moim życiu. Gdy otworzyłam oczy ujrzałam gwieździste niebo. Leżałam na rękach Piotrka, który niósł mnie, a obok szła Sonia i Edyta.
– Oo, patrzcie! Ocknęła się w końcu. Masz dużo szczęścia koleżanko. – powiedział z uśmiechem w moją stronę Piotrek.
– Co się stało, gdzie jest ten chłopak? – odparłam w amoku.
– Udało nam się was znaleźć, gdy już się zaczął dobierać do ciebie. Piotrek szybko wyjaśnił mu co to znaczy „polska siła”. Teraz to on leży nieprzytomny, ale myślę, że to będzie dla niego dobra nauczka. Ten frajer z Hiszpani dostał za swoje… – odpowiedziała na moje pytanie idąca obok Edyta.
– Jezu, tak mi wstyd, bardzo dziękuje za to co dla mnie zrobiliście… – szepnęłam ze łzami w oczach.
– Już dobrze, nic się nie stało. Ale z takimi randkami koniec. Drugi raz was nie będę ratował dziewczyny. – odparł Piotrek.
Resztę wakacji spędziliśmy już w Budapeszcie. Wszyscy staraliśmy się korzystać z uroków tego miasta, jednak w powietrzu czuć było niepewność tamtych wydarzeń. Gdy nawet wychodziliśmy na imprezę wieczorem, to bawiliśmy się głównie w swoim gronie. I przyznam się szczerze, że to było super. Mogliśmy zacisnąć nasze więzi zwłaszcza z Piotrkiem, którego doceniłam na nowo. Można powiedzieć, że okazał się moim bohaterem…
Zwrot
No dobra. Jestem wam w sumie dłużna pewnych wyjaśnień. To było miej więcej trzy miesiące po naszych wakacjach na Węgrzech. Wieczorem zadzwoniła do mnie Edyta i zapytała się – czy możemy pogadać. Oczywiście napisałam, że może śmiało do mnie przyjechać.
Po dwudziestu minutach była już u mnie.
– Słuchaj Ewa. Nie mam kompletnie do ciebie o nic pretensji. Rozstałam się dzisiaj z Piotrkiem. Nie jestem smutna, nie mam żadnego żalu. Chce tylko byś wiedziała jaki był powód. Oznajmił mi dzisiaj, że od wyjazdu na Węgry wciąż walczył ze sobą, jednak serca nie da się oszukać. Powiedział mi, że chyba coś czuje do ciebie, a chce być szczery wobec mnie. Dodał też, że ze względu na szacunek do mojej osoby nie będzie nic próbował do ciebie. To by było nie fair… – mówiła z wyraźnym luzem.
– Jeej, nawet nie wiem co ci odpowiedzieć. – odparłam w lekkim szoku.
– Nie musisz nic. Będę szczęśliwa, jak wy będziecie szczęśliwi. To naprawdę świetny chłopak. Jeśli tylko odwzajemnisz jego uczucie to jestem za wami! – dodała z wyraźnym uśmiechem, po czym mnie przytuliła.
PS. W tym roku Piotrek mi się oświadczył…
Ewa, 25 lat
Imiona i niektóre szczegóły zostały zmienione dla bezpieczeństwa bohaterów