////To miał być „Sylwester Marzeń”. Zostali najgorszymi wrogami
photo of fireworks display

To miał być „Sylwester Marzeń”. Zostali najgorszymi wrogami

Przeczytasz w 4 minut

Jak cienka jest granica między „Sylwestrem marzeń” a najgorszą imprezą? Okazuje się, że bardzo cienka. Czasami wręcz wystarczy krótka rozmowa.

Z moim chłopakiem Ksawerym, nie mieliśmy planów na Sylwestra do ostatniego dnia.  Niestety, 4 fala pandemii pokrzyżowała nasze inne plany. Tak naprawdę pomysł na zorganizowanie domówki pojawił się rano, gdy w pracy okazało się, że nie tylko my jesteśmy w takiej sytuacji.

W pracy wszyscy znaliśmy się dobrze. To mała firma, w której łącznie pracuje około dziesięciu osób. Nikt do niej nie przyszedł z rekrutacji, każdy z polecenia kogoś kto już wcześniej pracował. Niektórzy znali się ze studiów czy nawet szkoły. Ja pracowałam tam najkrócej.

Lidka zaproponowała, że możemy spotkać się u niej w mieszkaniu, niedaleko centrum Wrocławia. Każdy miał przynieść coś drobnego do zjedzenia i alkohol. Ona sama zadeklarowała się, że zrobi pizzę i sałatkę z łososiem. Później mieliśmy iść do pobliskiej knajpy, aby świętować Nowy Rok w większym gronie. Pierwsze osoby planowały przyjść już na 18-19, jednak my zadeklarowaliśmy się dopiero na 20. W końcu tego dnia pracowałam, a nie należę do osób, które się szybko zbierają. Po drodze kupiliśmy jeszcze rum i colę.

Ostatecznie przyszliśmy z Ksawerym na 20:30. Jakież było nasze zdziwienie, kiedy oprócz Lidki i jej chłopaka Krystiana przywitał nas rozbity o ścianę kieliszek… Mimo, że jeszcze nie byliśmy w komplecie, a godzina, jak na imprezę sylwestrową, była wczesna, Karol był… jakby to powiedzieć… w poważnym stanie. Wypił prawie dwa wina i nie trzymał się już na nogach. Mimo propozycji odpoczęcia w pokoju obok, przed drugą częścią imprezy, stanowczo odmawiał i dalej kontynuował upijanie się.

Oprócz gospodarzy i Karola, byli jeszcze współlokatorzy: Kazik z dziewczyną i ich znajomy – „Kromka”. Praktycznie wszyscy już się znaliśmy. Co prawda mój chłopak widział ich wszystkich pierwszy raz na oczy, ale nie miał problemu z odnalezieniem się. Mega sympatyczne towarzystwo. Wszyscy oprócz Karola byli w dobrym stanie, po drinku może dwóch. W końcu trzeba wytrzymać do północy. A czekaliśmy jeszcze na Mirka i jego dziewczynę Edytę. Przyszli o 21:30. Nie powiem, czekałam na nich, bo jako jedyna byłam paląca tradycyjne papierosy, a głupio mi było wychodzić z Ksawerym zapalić, zostawiając resztę. Niestety nie można było palić w mieszkaniu, trzeba było zejść z 4 piętra na dwór. Więc to dłuższa wyprawa.

Jak poszliśmy z Mirkiem na fajkę, okazało się, że jest wyraźnie zdegustowany postawą Karola. Mówił, że niewiele razy widział go w takim stanie a przyjaźnili się od 15 lat. Ale też podkreślił, że nie zamierza się nim zajmować. W końcu nikt w niego alkoholu nie wlewał, a wręcz przeciwnie. Gdy wróciliśmy Karol siedział koło Edyty. Nie zwróciłam na to uwagi, ale mój chłopak następnego dnia, jako że ich nie znał, od razu zauważył, że nie przypadkowo. Oprócz skracania dystansu, słyszał, jak opowiada jej, o swoim życiu.

Nie minęło 15 minut, jak Karol „przeczołgał” się w stronę Mirka. Pamiętam, że akurat rozmawiałam z Lidką o zakupach w galerii i o tym jaką kurtkę zimową kupiłam. Przerwał nam brzdęk kolejnych rozbitych kieliszków.

Koniec przyjaźni

Kiedy się odróciłam, widziałam moment w którym Mirek kładzie Karola na ziemię i okłada go pięściami. Dwóch chłopaków próbowało go odciągnąć, ale wyglądał jak w amoku. W końcu odpuścił i wyszedł. Wrócił po chwili tylko po to, żeby mu powiedzieć: „zrozumiesz jak wytrzeźwiejesz”. Wyszedł i już nie wrócił.

Powiedzieć, że byliśmy wszyscy w szoku to mało. Że impreza obróciła się o 180 stopni? Też mało. Można się było spodziewać wielu rzeczy, ale na pewno nie regularnej bójki. W końcu nikt z nas nie należał do ludzi, którzy jak popiją, to szukają zaczepki w przypadkowych osobach.

Po momencie zawieszenia, chcieliśmy uratować sytuację. Jednak nie było to łatwe. Karol po chwili ogłuszenia, już z paczką mrożonego kalafiora przy twarzy, ocknął się i tym razem jemu włączył się agresor. Wyrywał się i nie dawał uspokoić. Wygadywał różne rzeczy, ale na pewno nie takie jak byście chcieli usłyszeć na sylwestrze marzeń. Zauważyłam, że drugie zamieszanie zaczęło się też tworzyć w kuchni. Wolałam przenieść się tam, bo przy Karolu nie czułam się bezpiecznie. W kuchni zebrały się już inne dziewczyny, roztrzęsiona Lidka i zrozpaczona Edyta. Jak kontynuować imprezę w takiej atmosferze?

Gdy już stało się jasne, że nie pójdziemy do pubu, chcieliśmy się przejść chociażby nad Odrę. Od wyspy słodowej dzieliło nas 10 min drogi piechotą. Była 23:30, więc czasu nie było wiele. Wzięliśmy ze sobą Karola. Tak naprawdę, nie było co z nim zrobić. Ucichł na chwilę, lecz na dworze znowu uruchomił mu się „tryb agresora”. Odgroził się jeszcze znajomym, którzy próbowali go znowu uspokajać i chwiejnym krokiem udał się w nieznanym kierunku. Już nikt nie zamierzał mu pomagać. Kiedy wybiła północ, ze sztucznym uśmiechem złożyliśmy sobie noworoczne życzenia. Widać było, że Lidka i Edyta są bliskie płaczu. Nie umiały się odnaleźć w sytuacji. Na tym skończyła się nasza część imprezy. Wróciliśmy z Ksawerym pierwszym nocnym autobusem i w domu byliśmy jeszcze przed pierwszą w nocy.

No dobrze, ale co się mogło stać, że Mirek spuścił łomot przyjacielowi? Kolega, który siedział najbliżej, zdążył tylko usłyszeć, że Karol mówi coś o Edycie i pierwszy popchnął Mirka. Później dowiedziałam się, że po prostu Karol starał się kiedyś o Edytę, ale ona zakochała się w Mirku. Wszystko złożyło się w jedną całość, łącznie z tym na co nie zwracałam uwagi przed zamieszaniem. To skracanie dystansu, użalanie się nad swoją samotnością. Widocznie alkohol rozwiązał język i przyjaźń zeszła na drugi plan. Czy żal mi któregoś z panów? Zdecydowanie nie. Przykro mi tylko, że ich porachunki zepsuły reszcie sylwestrową noc.

Aga, 30l


Imiona i niektóre szczegóły zostały zmienione dla bezpieczeństwa bohaterów